piątek, 10 kwietnia 2015

Z klapką i guziczkami

Wydawałoby się, że w dobie ekranów dotykowych pokrywających powierzchnie całych gospodarstw domowych telefony "z klapką" czy "z guzikami" to przeżytek, o którym można przeczytać w kronikach Galla Anonima. Nic bardziej mylnego. Ostatnio musiałem kupić komórkę, która zastąpiłaby mojego starego, wysłużonego LG "cośtamcośtam" (nie pytajcie, nie przypomnę sobie tego ciągu cyferek). Nie był to co prawda smartfon, ale dotyk miał, plus jakieś proste funkcje internetowe. Z racji wrodzonego skąpstwa  oszczędności cena nowej zabawki odgrywała znaczącą rolę. Wybór padł na Nokię 130 Dual Sim - mały, słodki telefonik w plastikowej obudowie.


Mój jest akurat czarny, ale jak ktoś lubi,
gdy jego sprzęt wygląda jak z
przybornika geodety, to do wyboru
jest też kolor czerwony.
(źródło: LINK)
I nie, nie kupiłem go swojej babci, tylko rzeczywiście dla siebie. Choć nie powinienem może tak mówić, bo mimo że lubię nowinki technologiczne, to mam dziwną awersję do noszenia przy tyłku 24/7 przenośnego komputera z trzeciorzędową funkcją dzwonienia i odbierania rozmów. Wolność od bycia nękanym przez maile i fejsbunia, zgaduję. Dlatego też nigdy smartfona nie miałem. I jak się okazuje, smartfony nie są w sumie (jeszcze) aż tak bardzo powszechne.

TUG OF WAR

"Feature phones" lub mniej ładnie "dumb phones" to terminy określające urządzenia, które jakieś 10-15 lat wstecz nazwalibyśmy po prostu telefonami komórkowymi. Są to po prostu komórki starszej generacji z podrzędnym systemem operacyjnym (lub nawet i bez niego) oraz zestawem raczej podstawowych funkcji.

Od jakichś dwóch lat na świecie sprzedaje się więcej smartfonów niż takich tradycyjnych telefonów komórkowych. Wzrost jest raczej znaczący (jeśli nie dramatyczny), bo od tamtego czasu w roku następnym, to jest 2014, smartfony zdołały już pożreć dwie trzecie rynku telefonów mobilnych. Największe trendy wzrostowe notuje się w rozmaitych krajach rozwijających się, co jest w sumie dość intuicyjne. Stany czy Europa notują spadki. Im kraj bardziej rozwinięty, tym proporcjonalnie mniej chętnie konsumenci wymieniają i pozbywają się starych telefonów. Ludzie często mają już jakiegoś starszego smartfona lub zwykłą komórkę, no i smartfon nie jest już takim symbolem statusu, jak w krajach biedniejszych. Zgaduję, że rolę odgrywa tu też lajfstajlowe ideolo z modnym w sumie ostatnio minimalizmem i innymi podobnymi prądami. Sytuację wzmacnia fakt, że wbrew naiwnemu przekonaniu mieszkańców Zachodu o uduchowieniu kultur np. azjatyckich, materializm w tamtejszych regionach nie jest wcale nieobecny. Telefonia to nie jedyna branża, w której można zaobserwować podobne trendy sprzedażowe.

Polska należy do krajów boomu na smartfony. Już 1/4 Polaków posiada taki telefon, z największym odsetkiem wśród młodych ludzi, gdzie proporcje smarfon/telefon rozkładają się pół na pół. Im starszy Polak, tym prawdopodobieństwo używania przez niego najnowszego iPhona spada.

Globalnie, dla tradycyjnych komórek zostaje póki co jakieś 1/3 rynku. To nadal sporo, a trzeba pamiętać, że część sukcesu smartfonów wynika z faktu, że ich wybór jest często niejako narzucony przez operatorów wraz z pakietami abonamentów i innych "darmowych minut". Pewnie to nie ma aż takiego znaczenia, ale mimo wszystko - czy ludzie wybieraliby częściej zwykłe telefony, gdyby nie dostawali wraz z abonamentem najnowszego Galaxy? Czy może rzeczywiście zwykła komórka nadaje się co najwyżej na prezent dla niedowidzącego dziadka?

TECHNOFOBIA

Z własnego doświadczenia wiem, że mając jeszcze starego "eldżika", który nie był przecież jakimś topowym modelem -ba! - nie był nawet smartfonem, nie korzystałem z żadnych pakietów internetowych. Wychodzę z założenia, że jak ruszam się z piwnicy domu, to między innymi po to, aby oderwać się od neta. W moim otoczeniu mam rówieśników, którzy mają podobne podejście, a wojny, ani nawet obalenia komuny w Polsce nie pamiętamy. Znajomi ci intencjonalnie nie aktywowali żadnych usług internetowych w swoich smartfonach. W najlepszym wypadku używają Internetu w komórce tam, gdzie mogliby to robić równie dobrze za pomocą lapka. Sam należę do tej grupy i biorąc taką Nokię 130 nie tracę w sumie wiele, a sporo zyskuję.

Primo, za telefon dałem niecałe 80zł bez wikłania się w jakieś zobowiązania. Wszedłem do sklepu "nie dla idiotów", wziąłem telefon, wyszedłem płacąc i unikając przy tym finansowego bólu okolic odbytniczych. Drugie primo, znaczy secundo, to "stotrzydziestka" jest nadspodziewanie lekka, lżejsza niż jakikolwiek inny telefon, który trzymałem w życiu w ręce. Oczywiście, wynika to z jej ograniczonej funkcjonalności, ale także postępu w miniaturyzacji i innych takich. W związku z tym, że z dużym prawdopodobieństwem moja mikrofalówka jest aktualnie bardziej skomputeryzowana niż ten telefon, to posiada on wytrzymałość porównywalną z klasyczną "cegłą" Nokii. Pięć minut po wyjściu ze sklepu zdążyłem już go upuścić na ziemię. Luz, no problem. Gdyby to była jakaś Lumia, to już pewnie chlipałbym w poduszkę. Jak ktoś porusza się dużo w trudnym terenie, to odporność na uderzenia może być decydującą zaletą.

Zaletą dla takiej osoby może być też wytrzymałość baterii, która wg producenta (oraz komentarzy w sieci) w stanie czuwania wynosi około miesiąc. Szczerze mówiąc to ten argument kupił mnie najbardziej przy wyborze telefonu. Ile to razy irytowałem się, gdy LG jechało na rezerwie w najmniej odpowiednich momentach.

Nokia 130 posiada wszystkie niezbędne funkcje potrzebne mi do życia tj. dzwoni, esemesuje, pokazuje datę oraz godzinę no i budzi. Dodatkowo telefon ma przyzwoity odtwarzacz muzyki z zaskakująco dobrym głośniczkiem (lepszym niż w moim laptopie!), radio, możliwość odtwarzania video (chociaż kto będzie oglądał filmy na tak małym ekranie), przyzwoitą wersję "snejka" do zabijania czasu, latarkę (ludzie od "trudnych terenów"?) oraz miejsce na Micro SD. Sloty na dwie karty SIM faktycznie mogą mi się niedługo przydać. Miałem też takie w starym LG i swego czasu z nich korzystałem. Telefon ma głośne dzwonki, co jest miłą odmianą po nieśmiałym popiskiwaniu poprzedniej komórki. Za to głośniczek do rozmów jest odrobinę za cichy, ale najważniejsze, że zrozumiały. Największym mankamentem jest być może brak aparatu, choć sam z owego korzystam raczej rzadko.

Także jak dla mnie - czego chcieć więcej?

1 komentarz: